„Byle do wiosny” – daje się słyszeć od października każdego roku z racji tzw. „niepogody” także w naszej biadolandzkiej klimatycznej strefie umiarkowanej.
Czy istnieją „Pogodoodporni”? Oj tak! Znam nawet dwie grupy wyznaniowe wzajemnie się zwalczające, wymachujące sztandarami z tym samym napisem!:)
Musieliście o nich słyszeć! Nie po to zainwestowano grube miliony w najlepszy czas antenowy, żebyście nie słyszeli…:) W świecie odbiorców telewizyjnych reklam istnieje taki podgatunek! Osobniki zaliczane do tej grupy charakteryzuje wiara w to, że pewne substancje chemiczne produkowane przez koncerny farmaceutyczne, przy regularnym wprowadzaniu do organizmu – zapewnią zdrowie i…UWAGA! – spowodują, że Ci wyznawcy nie sięgną po inne produkty tych szlachetnych producentów! (to jest miejsce na rzęsiste oklaski) 🙂
Miliony wiernych okazują swą wdzięczność miliardowymi kwotami wydanymi na zakup tych magicznych proszków i płynów, z kolei ich producenci dbają o swoich podopiecznych serwując im jeszcze więcej, jeszcze profesjonalniej spreparowanych substancji „identycznych z naturalnymi”, a może nawet bardziej naturalnymi niż sama natura! I do tego całkowicie za darmo codzienne świeże porcje 30 sekundowej rzetelnej informacji o skutkach stosowania z lojalną formułką strzelboustnych czytaczy i drobnodruczkowej lektury dla wyścigowych moli książkowych!
Czyż to nie cudowne, co jedni robią dla drugich w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku? Czyż to nie wzruszająca symbioza, niczym maślak żółtej karnacji z modrzewiem – klient z producentem leków rosną w oczach wzbogacając się nawzajem w życiodajne substancje. A to modrzew rzuci antybiotyczną pleśnią, gdy bakteria grzyba nadgryza, a to klient grosza nie poszczędzi w kolejnej wyrosłej jak świeży grzybek po deszczu aptece…och!
Łza się kręci, gdy się na to cudowne współistnienie patrzy! (to jest moment na wysmarkanie się) – najlepiej w zapachową chusteczkę higieniczną, nawilżaną zupełnie nieszkodliwym nawilżaczem wyprodukowanym starannie w najlepszych laboratoriach z prawdziwych owoców, warzyw i kwiatów zrywanych ręcznie przez królewnę Śnieżkę i siedmiu krasnoludków za siedmioma górami…
Jest też druga grupa pogodoodpornych. Nieliczna. W porównaniu z tą pierwszą, tak nieliczna, że może nawet w granicach błędu statystycznego – zatem w zasadzie niewidzialna dla tej pierwszej grupy. Pojawiają się jednak tacy, którzy twierdzą, że ta opozycja zostanie zauważona i odwróci proporcje obu grup.
Mało tego! – Ci odszczepieńcy wierzą, że można powstrzymać potężną machinę farmako kombinatów i obudzić ich zombi-klientów. Mówi się o nich, że są wyznawcami spiskowej teorii dziejów hołdując powiedzeniu – „Człowiek, człowiekowi – wilkiem, a zombi zombi zombi!”
Zombi produkują innym zombi pigułki szczęścia, a jeszcze inne zombi legalizują cały proceder? Chyba trudno o dziwaczniejszą wiarę, ponad tę, która głosi, że znakomita większość dotkniętego najwyższą formą cywilizacji społeczeństwa tkwi w letargu i żyje tylko na niby, jako egotyczna namiastka prawdziwej istoty rzekomo nie podlegającej unicestwieniu…?!
Ludzie ci twierdzą, że są pogodoodporni, ponieważ pogodę na zewnątrz tworzą wewnętrzną pogodą ducha, nie podlegającą czynnikom zewnętrznym! Do wszelkich zjawisk zewnętrznych podchodzą oni od duszy strony…?!
Mało tego! Oni wierzą, że tą pogodą ducha, intencją, oczekiwaniem zdrowia i ewentualnie naturalną dietą, naturalnymi suplementami diety i naturoterapią są w stanie zachować zdrowie i długowieczność…!
A Tobie drogi czytelniku, do której z tych grup bliżej? 🙂
Czy czujesz się bezpieczny w swym prawem strzeżonym Matrixie, w swej „realnej”, ewidentnie ludzkiej powłoce, a może lepiej sprawdzić, czy na lustrze po Twoim oddechu pozostaje para…? 🙂
Kim jesteś…?!